Co nie co o nanotechnologii. Dziecko na zamówienie? Naturalnie...

Co to jest NaProTECHNOLOGIA

 

NaProTECHNOLOGIA (z j. angielskiego NaProTECHNOLOGY - Natural Procreative Technology) – to nowoczesna dziedzina wiedzy ginekologiczno-położniczej bazująca na rozpoznawaniu naturalnego rytmu płodności i jej cyklicznej fizjologii. To sposób postępowania lekarskiego, które współpracuje z organizmem kobiety, jest przede wszystkim kompleksową metodą diagnozowania i leczeniaróżnych chorób, w tym także niepłodności.

 

Jej twórcą jest Thomas Hilgers, profesor Wydziału Ginekologii i Położnictwa Akademii Medycznej w stanie Nebraska, USA. Zainspirowany przesłaniem encykliki "Humane vitae" Papieża Pawła VI w latach 80-tych XX wieku wraz ze współpracownikami założył Instytut Pawła VI  w Omaha. Wcześniej opracował Creighton Model – metodę obserwacji płodności  opartą na bardzo dokładnej i standaryzowanej obserwacji śluzu.

    Hilgers

 

Swoje doświadczenia, przebieg prac i badań naukowych, które były przeprowadzone przez ostatnie 28 lat, opublikował w książce T.W. Hilgers, The Medical and Surgical Practice of NaProTECHNOLOGY, Pope Paul VI Institute Press, 6901 Mercy Road, Omaha, NE 68106, 2004

Naprobook

Aktualności, Leczenie, Teksty

zdjecie
A.Kruczek/Nasz Dziennik

Małgorzata JędrzejczykPod patronatem „Naszego Dziennika”
Z dr. Maciejem Barczentewiczem, szefem Przychodni Specjalistycznej „Macierzyństwo i Życie”, prezesem Fundacji Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II w Lublinie, rozmawia Małgorzata Jędrzejczyk

Panie Doktorze, naprotechnologia już od kilku lat rozwija się w Polsce. Możemy mówić o sukcesie tej metody leczenia w naszym kraju. Dlaczego małżeństwa decydują się właśnie na naprotechnologię?

– Jest spora grupa małżeństw, które nie znajdują pomocy w klasycznych sposobach leczenia niepłodności, nie tylko ze względu na nikłą skuteczność, ale przede wszystkim ze względów etycznych, moralnych. Pewne bariery etyczne związane np. z koniecznością samogwałtu przy badaniu nasienia, również z inseminacjami (czyli wprowadzeniem męskiego nasienia do organizmu kobiety) czy metodami zapłodnienia in vitro, są dla nich nie do przekroczenia. Szukają możliwości leczenia zgodnie ze swoim sumieniem i normami etycznymi. A naprotechnologia – medycyna, która opiera się na zdrowej etyce, jest także skuteczna. Jej twórca prof. Thomas Hilgers podkreśla, że zainspirowany został myślą katolicką, konkretnie encykliką „Humanae vitae”, która stała się dla niego impulsem do tego, żeby zająć się problemami ludzkiej płodności, w tym również leczeniem niepłodności.
Pary cenią również to, że są wysłuchane, że więcej miejsca poświęca się wywiadowi lekarskiemu, który jest za mało doceniany albo zupełnie pomijany w dotychczasowym podejściu do leczenia niepłodności.
Dlaczego jest on tak ważny?
– Nie jest możliwe wykonywanie codziennie na przykład badań USG. Dzięki temu, że pacjentka prowadzi dokładną, standaryzowaną obserwację wg modelu Creightona, jaką wykorzystujemy w naprotechnologii, otrzymujemy informację – nazywam to rozszerzonym badaniem podmiotowym, o tym, co działo się w cyklu kobiety przez ostatnie 6 miesięcy, 12 miesięcy, zależnie od tego, od jak dawna prowadzi obserwacje. Na ich podstawie wykonujemy dalsze badania, które pozwalają precyzyjnie ustalić przyczynę niepłodności czy innych dolegliwości ginekologicznych. By potwierdzić nasze przypuszczenia, badamy hormony, robimy badania ultrasonograficzne, prowadzimy też diagnostykę inwazyjną, w postaci laparoskopii, histeroskopii, selektywnej histerosalpingografii, co umożliwia dokładną obserwację narządów rodnych kobiety. Na tej podstawie stawiamy rozpoznanie. I następnie, w zależności od potrzeb, stosujemy leczenie farmakologiczne, hormonalne, antybiotykowe czy chirurgiczne. Zalecamy również odpowiednią dietę.

Od właściwej diagnozy zależy skuteczność leczenia?

– Tak, lekarz odnosi się do konkretnej jednostki chorobowej, konkretnej przyczyny niepłodności. Warto zwrócić uwagę, że niepłodność lub obniżona płodność często jest objawem wielu chorób, ogólnie złego samopoczucia, zmęczenia, stresu, często wiąże się na przykład z przykrymi objawami zespołu napięcia przedmiesiączkowego itp. Szukamy przyczyny tych dolegliwości, a później je leczymy.

Do przychodni zgłasza się wiele małżeństw po kilkuletniej historii leczenia, często po próbach sztucznej inseminacji, in vitro, gdzie nie postawiono rozpoznania. Wielokrotnie te pary nie miały świadomości, co jest przyczyną ich niepłodności, często nikt jej nie szukał, wykonując tylko sztuczne inseminacje czy in vitro. Od niedawna dopiero zgłaszają się takie pary, które zaczynają leczenie właśnie od naprotechnologii. Zdecydowanie częściej są to pacjenci po dwuletnim, czteroletnim, ale i o wiele dłuższym okresie leczenia. Leczenie w takich przypadkach wcale nie bywa łatwe. Trzeba poświęcić więcej czasu na dokładną diagnostykę, potrzeba więcej cierpliwości.

Po długim okresie leczenia często okazuje się, że problemem była endometrioza lub inne choroby, jak zespół PCO (zespół policystycznych jajników), choroby tarczycy, choroby o podłożu immunologicznym, hyperprolaktynemia. I najczęściej nie były one zdiagnozowane.

Endometrioza, jak wskazuje prof. Hilgers, to główna przyczyna niepłodności. Przy okazji trwającego Tygodnia Świadomości Endometriozy często słyszymy w mediach, że jednym ze sposobów leczenia tego schorzenia jest stosowanie antykoncepcji. Nierzadko też zaleca się IVF czy sztuczną inseminację…

– Mainstream – główny nurt ginekologii w leczeniu endometriozy, proponuje antykoncepcję i leki wprowadzające kobietę w sztuczną menopauzę ze względu na hamowanie wzrostu endometrium i możliwość zatrzymania krwawień miesiączkowych. Efektem ubocznym stosowania tego leczenia jest też hamowanie owulacji, czyli ubezpłodnienie. Stosowanie antykoncepcji w przypadku endometriozy co najwyżej może zmniejszyć objawy tej choroby – bo np. miesiączki stają się mniej bolesne, jednak ze względu na mechanizm działania tabletki antykoncepcyjnej nie powinniśmy tego proponować w leczeniu niepłodności. Jest to również niedopuszczalne ze względów etycznych – antykoncepcja jest zawsze złym rozwiązaniem. Nie jest prawdą, że nie ma alternatywy dla stosowania antykoncepcji – można podać progesteron zgodnie z fazami cyklu miesięcznego, co daje ten sam efekt, a nie zaburza płodności, nie wnosi również tych zagrożeń zdrowotnych, które wiążą się z antykoncepcją hormonalną (wzrost ryzyka zakrzepowo-zatorowego, chorób nowotworowych itp.).

Ostatnio opublikowane badanie w „Journal of the American Medical Association” (27 lutego 2013 r.) pokazuje 90-procentowy wzrost występowania najbardziej złośliwych postaci raka piersi (z przerzutami odległymi) w grupie kobiet w wieku 25-39 lat na przestrzeni ostatnich 33 lat (1976-2009). Jest to czas, kiedy wprowadzono w USA legalną aborcję i masowo stosuje się hormonalne środki antykoncepcyjne.

Profesor Hilgers twierdzi, że najskuteczniej z endometriozą radzi sobie chirurgia…

– Chirurgia jest rzeczywiście najbardziej skutecznym sposobem leczenia endometriozy. I z tym poglądem zgadza się większość ginekologów. Jednak na kongresach ginekologów można usłyszeć o pewnym planie leczenia endometriozy przez całe życie pacjentki. Zakłada on, że endometrioza to powód, by zaczęła przyjmować antykoncepcję hormonalną i powinna ją przyjmować tak długo, jak długo jest jej potrzebna. Potem, gdy chce urodzić dzieci, odstawia antykoncepcję i po połogu znów wraca do środków antykoncepcyjnych. Tymczasem antykoncepcja nie leczy chorób, może co najwyżej redukować ich objawy. Na tym poległa zasadnicza różnica między podejściem „tradycyjnej” ginekologii i towarzystw ginekologicznych, a tym, co proponuje naprotechnologia, która nie traktuje tabletki antykoncepcyjnej jako leku, nie bierze się jej pod uwagę do leczenia w żadnym ze schorzeń ginekologicznych. Dlatego też z większością ginekologów położników nie możemy dojść do porozumienia na temat sposobów terapii. Wielu z nich chce traktować antykoncepcję jako remedium na wszystko. I jest to zasadniczy punkt odniesienia, którego nie możemy przyjąć w stylu leczenia zakładanym przez naprotechnologię. Nie można zajmować się naprotechnologią i jednocześnie proponować komuś tabletki antykoncepcyjnej, tak samo też nie możemy proponować aborcji czy kierować do procedur tzw. wspomaganego rozrodu.

Co więc proponuje naprotechnologia?

– W leczeniu endometriozy naprotechnologia wchodzi w trzy obszary. Duże znaczenie ma stosowanie odpowiedniej diety, i to nie tylko w zakresie leczenia endometriozy, ale też przy innych schorzeniach, jak np. choroba Hashimoto czy zespół policystycznych jajników. Drugim obszarem w leczeniu tego schorzenia jest leczenie farmakologiczne, które polega przede wszystkim na leczeniu hormonalnym, prowadzącym do tego, by uzyskać optymalny poziom hormonów – optymalny wzrost pęcherzyka Graffa i optymalny obraz fazy lutealnej. Cały proces leczenia monitorujemy bardzo ściśle dzięki obserwacjom według modelu Creightona. Trzeci sposób leczenia endometriozy, jakim posługuje się naprotechnologia, to leczenie chirurgiczne – najbardziej skuteczne, które może dać realny wzrost szansy na poczęcie i urodzenie dzieci. Czasem jednak widzimy, że w sytuacjach, w których wielokrotne laparoskopie i klasyczne leczenie ginekologiczne – zablokowanie miesiączkowania, nie pomogło, leczenie zachowawcze polegające na przywróceniu prawidłowych owulacji i fizjologicznych poziomów hormonów oraz stosowaniu diety przynosi pozytywne efekty.

A jak diagnozuje się endometriozę w naprotechnologii?

– Najbardziej powszechnym objawem jest bolesność miesiączki. Jeśli pacjentka ma powyżej 25 lat i skarży się na bardzo bolesne miesiączki (czasem również bolesność okołoowulacyjną), zawsze bierzemy pod uwagę, że może mieć endometriozę, nawet w sytuacji, gdy nie ma problemu z płodnością. To jeden z najważniejszych objawów. Często tej bolesności towarzyszą objawy ze strony przewodu pokarmowego. Dlatego że endometrioza może mieć ogniska na jelicie cienkim, jelicie grubym, na odbytnicy. Często przypomina objawy zespołu jelita drażliwego, zaburzenia trawienia, zwłaszcza w okresie około miesiączki, bardzo często pacjentki skarżą się na bóle w dole brzucha, także bóle podczas współżycia płciowego. To są podstawowe objawy, które otrzymujemy z wywiadu od pacjentki. Pomocne w rozpoznaniu mogą być wyniki badań laboratoryjnych, np. poziom CA 125, ale złotym standardem jest potwierdzenie obecności endometriozy w czasie laparoskopii, a potem w badaniu histopatologicznym.

Jaki wpływ ma endometrioza na płodność?

– Endometrioza polega na tworzeniu się małych, owalnych, torbielowatych guzków z komórek błony śluzowej wyściełających macicę (endometrium). Zmiany te tworzą się w różnych miejscach i narządach, nie tylko w narządzie rodnym. Może to prowadzić m.in. do tworzenia się zrostów, czyli pasm tkanki unieruchamiającej sąsiadujące ze sobą struktury czy też prowadzące do niedrożności jajowodów. Ogniska endometriozy, niezależnie od miejsca ich występowania, wydzielają również tzw. mediatory stanu zapalnego, substancje oddziałujące na inne narządy w miednicy mniejszej. Organizm reaguje na ciągły stan zapalny, co niekorzystnie wpływa na płodność na wszystkich etapach: od rozwoju pęcherzyka i komórki jajowej, przez funkcjonowania hormonalne jajnika, ale również w przebiegu ciąży. Mogą występować zaburzenia owulacji, zaburzenia w połączeniu plemnika z komórką jajową. To schorzenie może powodować problemy z transportem przez jajowód, a potem z zagnieżdżeniem się dziecka wewnątrz macicy. Endometrioza może zwiększać również ryzyko poronień.

Czy miał Pan przypadki wyleczenia pacjentek z tą dolegliwością?

– Oczywiście. Na przykład pewna para małżeńska, która zgłosiła się do naszego gabinetu, była leczona przez 9 lat. Rozpoznano endometriozę. Pacjentka była dwukrotnie operowana. Cierpiała na zaawansowaną endometriozę, po operacjach pozostały liczne zrosty w jajowodach. Mówiono jej też, że może cierpieć na zespół policystycznych jajników. Z tych powodów małżeństwo około 10 razy poddawano inseminacji. Proponowano również in vitro. Na to nie wyrazili zgody.

Tradycyjnie już po zgłoszeniu się pary do naszej przychodni zlecamy test na nietolerancję pokarmową. Okazało się, że pacjentka ma nietolerancję pokarmową związaną z mlekiem krowim, z jajem kurzym, glutenem, pszenicą, żytem. Istniało podejrzenie kandydiazy przewodu pokarmowego. Zastosowaliśmy więc dietę eliminacyjną oraz leczenie przeciwgrzybicze przez 3 tygodnie. Rozpoznaliśmy również hiperprolaktynemię, a wobec tego zastosowaliśmy dodatkowe leczenie bromokryptyną. Charakterystyczną cechą pacjentek z endometriozą jest ograniczony śluz płodny. Z zapisu na karcie pacjentki również można to było łatwo zaobserwować. Kobieta miała również niski poziom progesteronu w fazie lutealnej.

Leczenie było dość proste: stymulacja owulacji cytrynianem klomifenu i letrozolem, podtrzymanie fazy lutealnej przez iniekcje z HCG, podanie bromokryptyny, także suplementacja witaminą D3, mukolityki w celu poprawy jakości śluzu. Pacjentka czekała na kolejny zabieg operacyjny laparoskopowy z możliwością wykonania laparoskopii bliskiego kontaktu i laserowego usuwania ognisk endometriozy. Po leczeniu zauważyliśmy wyraźną poprawę, co odzwierciedlał również zapis na karcie obserwacji CrMS: poprawę parametrów śluzu, prawidłowe parametry hormonalne w fazie lutealnej. Kontynuowaliśmy leczenie, oczekując na zabieg operacyjny. Z różnych powodów organizacyjnych ten czas się wydłużał. Ale do operacji nie doszło! Po 11 miesiącach leczenia okazało się, że pacjentka jest w ciąży.

A czy w jakiś sposób możemy zapobiec tej chorobie?

– Najlepszą sytuacją dla zdrowia kobiety, która ma problem z endometriozą, jest ciąża. W dzisiejszych czasach często decydujemy się na małżeństwo w późniejszym wieku, macierzyństwo odkładamy na czwartą dekadę życia (po 30. r.ż.). A przez to okres między wystąpieniem pierwszej miesiączki a ciążą może być bardzo długi. I jest to jeden z czynników częstszego występowania endometriozy. Kilkadziesiąt lat temu kobieta rodziła wcześniej. Podczas ciąży, połogu, karmienia piersią w sposób naturalny kobieta nie miesiączkuje. Ciąża jest też zupełnie odmiennym stanem pod względem immunologicznym. Niektórzy twierdzą, że endometrioza jest chorobą immunologicznie uwarunkowaną. W związku z tym ciąża jest dobrym rozwiązaniem dla kobiety, która cierpi na endometriozę. Jeśli kobieta z tym schorzeniem zajdzie w ciążę przed 24. rokiem życia, jest duża szansa, że wszystkie procesy związane z prokreacją będą przebiegać w sposób korzystniejszy, niż gdyby zaszła w ciążę już po 30. czy po 35. roku życia. Czynnik czasu w przypadku każdej z chorób, która w jakiś sposób wiąże się z płodnością, jest absolutnie kluczowy.

Dziękuję za rozmowę.

Kommentar schreiben

Kommentare: 0